niedziela, 6 grudnia 2015

Mistrz Polski w łucznictwie tradycyjnym zdradza swoje sekrety - czyli wywiad z Boullim

Zorientowałem się właśnie, że ostatnią notkę opublikowałem rok temu - trochę wstyd, ale mam nadzieję, że najnowszy, turbociekawy materiał chociaż trochę mnie zrehabilituje!

Podpatrywanie innych łuczników uważam za niezwykle ważną część rozwoju łuczniczego :-) Szczególnie, że w łucznictwie tradycyjnym istnieje bardzo dużo technik strzelania, często wzajemnie wykluczających się. Można przez to zaobserwować, że czołowi łucznicy polskich turniejów strzelają na zupełnie różne sposoby! Ciężko więc znaleźć odpowiedź na pytanie "jakie podejście do łucznictwa jest najlepsze". Zresztą wypada raczej postawić pytanie: "jaka technika łucznicza i jakie metody treningu będą najskuteczniejsze DLA MNIE?". By pomóc wam znaleźć odpowiedzi na powyższe pytania, postanowiłem opublikować na blogu wywiad z Pawłem Nowakiem, znanym pod pseudonimem Boulli. Paweł jest zarówno Mistrzem Polski w łucznictwie tradycyjnym, jak i trzykrotnym zwycięzcą Ligi Południe. Niewątpliwie jest jednym z najlepszych łuczników tradycyjnych w Polsce i osobą na której można wzorować się w poszukiwaniu łuczniczej drogi. Wywiad jest długi ale zapewniam, że zawiera bardzo ciekawe informacje o treningu i technice tego świetnego łucznika. A teraz oddaję już głos Boulliemu i zapraszam do tej niezwykle ciekawej lektury.

Paweł "Boullie" Nowak, fot. Jacek Łabęcki

Boulli, powiedz proszę parę słów o sobie.

Urodziłem się bardzo dawno temu i łucznictwem też interesuję się od bardzo dawna. Jak każde dziecko zresztą - każdy oglądał filmy o Robin Hoodzie i o Indianach a za moich czasów co weekend był western. A tak na poważnie to zacząłem się interesować łucznictwem dopiero od 2010 roku. Mnie łucznictwo zawsze się podobało, ale dopiero na turnieju w Byczynie zobaczyłem, że jest możliwość strzelania, że w Polsce można kupić łuk. To był pierwszy turniej który obserwowałem. Natomiast pierwszy raz wystartowałem w turnieju w 2011 w Lędzinach na Lidze Południe, i tak to się zaczęło.

Zawodowo pracuję w straży pożarnej, po szkole średniej i wojsku cały czas. Oprócz łucznictwa moją drugą pasją jest miodosytnictwo, należę do stowarzyszenia Winiarzy i Miodosytników polskich. Miody pitne robię znacznie dłużej, bo od lat 80-tych ubiegłego wieku. I właśnie poprzez miody pitne poznałem łucznictwo, bo we wspomnianej Byczynie stowarzyszenie miało swój zlot - czysty przypadek. To są moje dwie pasję oprócz żony i dwójki dzieci oczywiście. Mogę powiedzieć, że prowadzę bardzo spokojny tryb życia.

A dla pełnego obrazu czy zdradzisz ile masz lat? Tak by czytelnicy mogli ocenić w jakim wieku można zacząć trenowanie łucznictwa i osiągać sukcesy?

Mam 45 lat, czyli zacząłem strzelać w wieku 40 lat.

Czy wcześniej może uprawiałeś jakiś sport związany ze strzelectwem?

Tak, mam do dzisiaj uprawnienia lokowskie na kbks (karabinek sportowy - przyp. red.), strzelałem rekreacyjnie ale nie sportowo, nie brałem udziału w żadnych zawodach.

Jak długo strzelałeś i czy myślisz, że strzelanie z kbks pomogło Ci osiągać świetne wyniki w łucznictwie?

Od 1990 do 2000 roku mniej więcej i nie, uważam, że są to dwie różne techniki. Można znaleźć parę wspólnych cech np. ćwiczenie koncentracji, kontroli oddechu. Ale tak naprawdę to strzelanie z broni jest przede wszystkim matematyką, koncentracją na przyrządach celowniczych. Bardziej porównałbym to do łucznictwa bloczkowego. Jeśli chodzi o celowanie w łucznictwie tradycyjnym tak jak ja to robię - czyli instynktownie, po prostu koncentruje się na celu, to strzelanie z kbks nie ma z tym nic wspólnego i raczej mi nie pomogło w osiąganiu wyników.

Wracając do łucznictwa, wiem , że często wygrywasz różne turnieje, natomiast które swoje osiągnięcia uważasz za najważniejsze?

Za najważniejsze moje osiągnięcie uważam zwycięstwo w Lidze Południe 2015, 2014, 2013 oraz trzecie miejsce w roku 2012. Z tego względu, że to nie była wygrana jednym zwycięstwem kiedy to każdy może mieć lepszy lub gorszy dzień. Na ligę składają się trzy wyniki i cieszy mnie to, że jednak zbiór tych dobrych dni mam większy od innych i udało mi się wygrywać.

Dużym osiągnięciem było też wygranie Mistrzostw Polski w roku 2014, Jadąc na te mistrzostwa nawet nie liczyłem na to by się znaleźć w pierwszej trójce, liczyłem po cichu, że jeśli się uda znaleźć w pierwszej dziesiątce to będzie bardzo dobrze. I pewnie też dzięki temu wygrałem, bo nawet jeśli jakieś strzały mi nie wychodziły, to nie miałem wewnętrznego spięcia, że straciłem szansę na "pudło" - na spokojnie myślałem, że jakoś do tej dziesiątki się zmieszczę. Muszę przyznać, że psychika w zawodach też jest istotnym elementem i wielu ludzi denerwuje się i "spala się" po jednym czy dwóch nieudanych strzałach a później źle im idzie cały turniej. Są osoby, którym na treningach idzie bardzo dobrze a później przychodzą zawody, nerwy i wyniki są dużo gorsze.


Mówiłeś trochę o stresie turniejowym, więc podpytam cię trochę - czy masz może swoją technikę, swój sposób na radzenie sobie ze stresem?

W sumie nie wiem czy mam czy nie mam. Predyspozycje każdej osoby są inne a u mnie zawsze stres występuje przed turniejem a w momencie oddania pierwszego strzału to wszystko mija. Może dlatego, że mam stresującą pracę i u mnie odporność na stres trochę się zwiększyła. Stres działa na mnie mobilizująco. Niektóre osoby w stresie zaczynają bardziej precyzyjnie i logicznie myśleć, bardziej się skupiają, być może tak jest w moim przypadku. Bardziej stresuje się przed zawodami. Będąc w czołówce łuczników w Polsce, jadąc na jakikolwiek turniej wszyscy na ciebie patrzą, oczekują dobrego wyniku a wiadomo, że każdy może mieć lepszy lub gorszy dzień. Zawsze twierdzę, że miałem lepszą zabawę właśnie w 2012 roku, kiedy goniłem czołówkę i nikt na mnie nie zwracał uwagi. Miałem wewnętrzną satysfakcję, że jestem coraz lepszy. W tej chwili, zanim jeszcze się turniej zacznie, to wszyscy już dzielą miejsca a to nie ułatwia strzelania. Wiem, że niektórym łucznikom bardzo to utrudnia zawody.

A czy podczas samego aktu strzału masz jakąś technikę, która Cię uspokaja?

Dla mnie samo łucznictwo, sam proces strzelania, cała ta otoczka jest bardzo uspokajająca. Pozwala zapomnieć w moim przypadku  o całym zewnętrznym świecie, wszystkich problemach. Strzelając po prostu koncentruje się na tym żeby przyjąć postawę, ustawić swój organizm - mięśnie, kości, oddech, by wpaść w rytm strzelania. Wpadając w taki rytm odcinam się od kłopotów dnia codziennego, cały świat przestaje istnieć. W tym momencie się liczą tylko łuk, ja i tarcza.

fot. Jacek Łabęcki

Kiedyś na jednym z turniejów powiedziałeś mi, że ty generalnie bardzo mało trenujesz i głównie strzelasz na turniejach - czy to jest nadal prawda?

Tak, to nadal prawda i chociaż przyrzekam sobie, że muszę zacząć regularnie trenować, to jest coraz gorzej. Jeszcze nie tak dawno trenowałem z Anką Płotycią (obecnie prawdopodobnie najlepsza łuczniczka tradycyjna w Polsce - przyp. red.) ale w tej chwili spotkań jest coraz mniej w mojej winy. W domu zwyczajnie nie chce mi się strzelać samemu. Wolę pojechać na trening 20 kilometrów, spotkać się ze znajomymi, postrzelać - mimo tego, że często więcej się gada niż strzela! Ale to jest ciekawsze od stania samemu i bębnienia w tą tarczę. Oczywiście to też ma swoje inne zalety, bo można porozmawiać z kimś na temat tego co nie wychodzi i co można w technice zmienić. Ale przede wszystkim chodzi o motywację, że jest obok ktoś, kogo można gonić. Dwa lata temu miałem jeszcze całkiem dużo treningów miedzy turniejami ale teraz, gdyby nie turnieje korespondencyjne CŁT i Bydgoskich Łucznikow, to nie wiem czy w ogóle strzelałbym między zawodami. Generalnie bardzo mało trenuję, co jest błędem, bo podejrzewam, że mógłbym mieć jeszcze lepsze wyniki.

Czyli średnio w miesiącu jak często strzelasz, licząc treningi i zawody?

Średnio jeden raz lub dwa razy w miesiącu.

A jak wyglądają twoje "treningi"?

Dla mnie trening to jest 100 czy 200 strzał wypuszczonych w seriach. Najczęściej strzelam na zasadach "korespondenta" czyli trzy odległości po cztery serie (20m, 25m i 30m, 5 strzał w serii, FITA 80 - przyp. red.), co daje mi możliwość porównywania wyników.

Wiem też, że bardzo dużą wagę przykładasz do sprzętu. Kiedyś powiedziałeś mi, że "wyniki w strzelaniu to jest głównie sprzęt"...

Moim zdaniem różnica między dobrym a bardzo dobrym łucznikiem to jest kwestia dobrania sprzętu. Ale nie jest też prawdą, że samo kupienie bardzo dobrego łuku przekłada się na bardzo dobre wyniki. Moim zdaniem ważniejsze od łuku są na przykład strzały. Ja przykładam kolosalną wagę do strzał. Dbam by były idealnie dobrane, zwłaszcza wagowo. Potrafię siedzieć i dobierać strzały z dokładnością do dziesiątych a nawet setnych części grama. Jest to coraz łatwiejsze w Polsce bo można już dostawać lepiej zgrane promienie - kiedyś różnica wagowa przy tym samym  spine'ie cedru sięgała 10 - 13 gramów a to jest niedopuszczalne przy poważnym podejściu do strzelania. Kiedyś robiłem strzały na zasadzie prób i błędów, obecnie wiem już, co trzeba zmienić w następnym komplecie by spełniał moje wymogi. Każdy mój kolejny komplet strzał jest kontynuacją poprzedniego z drobnymi poprawkami, które zdecydowanie wpływają na poprawienie wyników. Mówiąc szczerze twierdzę, że strzelam dokładnie tak samo dobrze jak dwa lata temu, ale na pewno mam lepsze strzały i lepszy łuk. I dlatego mam lepsze wyniki.


A z czego są zrobione obecnie twoje strzały?

Jest to cedr, pół-baryłka (strzały o średnicy zwężającej się w danym miejscu - przyp. red.) z przesuniętym środkiem ciężkości, z długimi lotkami które sam wycinałem. Jest tam parę rzeczy mojego własnego pomysłu.

Z jakiego łuku strzelasz obecnie?

Strzelam z łuku od Sylwestra Styrczuli. Jest to turek, otoman, 60 funtów czyli około 29 kilogramów. To jest jeden z jego pierwszych łuków. Jest bardzo stabilny, bardzo dynamiczny, spełnia moje wszystkie wymogi. Pytałem kilku innych wytwórców ale żaden nie był w stanie zrobić mi łuku wg moich potrzeb. Obecnie Sylwek pozmieniał trochę w swoich łukach na lepsze, więc w przyszłym roku będę rozważał zakup następnego.

29 kilogramów to bardzo duży naciąg, dlaczego zdecydowałeś się na taki łuk?

To wynika z techniki mojego strzelania. Potrzebuję łuk, którego siła ogranicza długość mojego naciągu. Czyli siła naciągu stabilizuje moją postawę. Naciągając go muszę czuć ten punkt, w którym łuk stawia opór i przekroczenie którego zmuszałoby mnie do włożenia zbyt dużej siły lub zmiany ułożenia układu mięśniowego. Dlatego każdy kolejny łuk, który kupuje, jest silniejszy i zapewne następny też będzie o kilogram, dwa silniejszy.

A jak skomentujesz opinię, że przy strzelaniu turniejowym z bardzo silnego łuku, łucznicy mają trudności na bliskich dystansach? Spowodowane ma to byś tym, że strzała o bardzo dużej prędkości nie ma czasu na odpowiednią stabilizację, jeśli cel jest blisko.

Strzała musi się stabilizować! Jeśli komuś się strzała nie stabilizuje po 10 metrach to znaczy, że ma źle dobraną strzałę. Może to być spowodowane zbyt wiotkimi strzałami, nieodpowiednim opierzeniem albo źle zbalansowaną strzałą - przyczyn może być wiele. Problem strzelania na bliskie odległości z silnego łuku to nie jest wina stabilizacji strzały, tylko konieczności bardzo dużego obniżenia punktu celowania. Muszę pochylać nienaturalnie ciało, żeby strzała nie przechodziła nad celem. Powiem tak - strzelając z mojego nowego kompletu strzał na 30 metrów, strzelam praktycznie na wprost (parabola po której leci strzała jest zbliżona do linii prostej - przyp. red.). Strzelając na bliskie odległości muszę wymuszać na ciele pochylenie w przód. Sam tego nie rozumiem, ale lepiej mi się strzela na 25-30 metrów niż na 15-20 metrów.

Jesteś znany z tego, że używasz strzał o czterech lotkach. Skąd taki pomysł i dlatego dokonałeś takiego wyboru?

Zaczęło się od tego, że ja nie lubię prostych rozwiązań. I dlatego na przykład strzelam z turka, bo wszyscy mówili, że z krótkich łuków strzela się trudniej. Lubię wyzwania. Mam cztery lotki, bo jest to mniej spotykane, wszyscy strzelają z trzech a ja nie lubię robić tego , co robią wszyscy. Szukam własnej drogi. Przy okazji okazało się, że to ułatwia strzelanie na czas, ponieważ nie muszę się zastanawiać jak zakładać strzałę na cięciwę. Chociaż prawdę mówiąc, nawet strzelając z trzech lotek i zakładając je odwrotnie - lotką prowadzącą do majdanu -  też się nic nie dzieje i strzała na te 20 metrów trafia do celu bez problemu. Cztery lotki też estetycznie bardziej mi się podobają i stało się to moją wizytówką. Wszystkie moje strzały mają też niebieski kolor lotek i wszyscy wiedzą: "niebieskie to Boulliego". To taki znak rozpoznawczy. Ale będąc ostatnio w Chinach zauważyłem, że wielu łuczników używa czterolotkowych kompletów, także nie jest to mój wymysł ani odkrycie. Podpatrzyłem to gdzieś, podobnie jak rozpiłowanie osadek (poszerzenie końcówki osadki dla łatwiejszego nakładania strzały - przyp. red.), a ja lubię innowacje. Zresztą jak wiesz na turniejach często się rozmawia z innymi, pyta dlaczego ktoś coś zrobił tak a nie inaczej. Patrzy się zawsze na tych, którzy strzelają lepiej, bo pewnie ich rozwiązania zdają egzamin. Ostatnio, na przykład, eksperymentowałem po raz pierwszy z kompletem strzał z plastikowymi osadkami, bo miały być łatwiejsze w naprawie - miały 4,5 mm średnicy, takie miniaturki. Niestety okazało się, że tam małe osadki nie wytrzymywały siły mojego łuku i rozpadały się. Znowu wróciłem do osad naturalnych i tak już chyba zostanie.

Chciałem cię też zapytać o parę rzeczy związanych z twoją techniką. Strzelasz o obydwojgiem oczu otwartych i koncentrujesz się na celu?

Tak i tak.

Używasz jakiegoś rodzaju podstawki pod strzałę?

Tak, to jest kawałek rzemienia, który mam przyklejony przy majdanie.

Z ilu palców strzelach oraz jakiej ochrony palców używasz?

Strzelam z dwóch palców, co może jest nietypowe przy tak silnym łuku, ale zawsze strzelałem z dwóch palców i tak jestem przyzwyczajony. Przy tak krótkim łuku nie da się wcisnąć trzeciego palca od dołu, taką technikę wypracowałem. Używam nakładek na same palce, które sam robię. Skóra pochodzi z kozaczków mojej żony.

W którym miejscu kotwiczysz?

Dosyć wysoko bo w okolicach oka. Jest to związane z tym, że szukałem punktu kotwienia oglądając bloczkowców i zauważyłem, że chyba reprezentant Ukrainy zakładał kciuk za szyję. Ja naciągając dwoma palcami zakładam kciuk za ucho, opieram go na czaszce.



A jak układasz nadgarstek? Czy strzelasz z prostego nadgarstka czy opierasz łuk o dolną część dłoni? 

Opieram o dolną część dłoni. Łuk trzymam za majdan tylko dwoma dolnymi palcami.

Gdzie umieszczasz cięciwę gdy strzelasz - na stawach, na opuszkach? 

Broń boże z opuszek! To jest pomyłka. Jeśli ktoś próbuje strzelać na opuszkach to nigdy nic dobrego z tego nie wyjdzie, ale to jest moje prywatne zdanie. Ludzie strzelając z opuszek nie zwalniają cięciwy tylko pozwalają, by cięciwa się z nich ześliznęła. Powoduje to, że cięciwa się skręca na opuszkach o jeden obrót albo dwa. Strzała odbija wtedy w drugą stronę jeśli osada jest w miarę ciasna, ma to wpływ na strzał powodując dodatkowe wibracje, to są detale. Ale rozmawiałem z kilkoma łucznikami sportowymi i u nich żaden trener nie dopuściłby strzelania z opuszek.
Zdecydowanie cięciwa powinna znajdować się na zgięciach, bo jest to zdecydowanie pewny chwyt. Tym bardziej na moim, bardzo silnym łuku strzelanie z opuszek nie byłoby powtarzalne.

A jak masz dobrane strzały jeśli chodzi o ich długość? Jaka część strzały wystaje poza majdan w pełnym naciągu?

Dobieram tak długość, by w przypadku gdyby mi się ułamał grot, móc strzałę skrócić i jeszcze raz go nałożyć. Dla mnie nie ma znaczenia, czy strzała w pełnym naciągu kończy się na majdanie czy wystaje przed majdan 10 centymetrów, nie zwracam na to uwagi. Zwykle robię strzały, które wystają o cal przed majdan. Gdy strzała ułamie się za grotem to takie strzały zbieram i jak uzbieram komplet, to przykręcam groty. Strzała się trochę usztywnia, ale to nie jest problemem i mogę z takiego kompletu strzelać dalej.

Według turniejów Ligi Południe jesteś obecnie najszybciej strzelającym łucznikiem. Jak do tego doszedłeś, na czym polega twój sukces?

Powiem tak: sam byłem zaskoczony tym wynikiem. Wiem, że np Łukasz nawalny strzela ode mnie jeszcze szybciej, tylko nie udało mu się tego zrobić na turnieju. Cała tajemnica szybkiego strzelania to jest płynność. Obojętnie w jakiej technice, czy wyciągając strzały z kołczanu tak ja ja czy wbite w ziemię, istotne jest by robić to płynnie i żeby się :nie skuć". Bo każde nie trafienie na cięciwę, każde spadnięcie strzały wybija z rytmu. Wtedy gdy strzeliłem te osiem strzał w 25 sekund (jedna strzała co około 3 sekundy - przyp. red.), to wszystko było na swoim miejscu, strzały same wskakiwały na cięciwę. Płynność i jeszcze raz płynność.

Przy okazji pytania o szybkość - jakiś czas temu w Internecie furorę robił filmik Larsa Andersena (film), czy możesz skomentować taki rodzaj strzelania? 

To ciekawe. I to jest duże osiągnięcie, jeśli on faktycznie strzela w takim tempie jak na filmie i robi to celnie - brawa dla niego. Trochę mnie tam ciekawi to strzelanie strzałą w strzałę, łapanie strzał i tak dalej. Uważam, że to są już cyrkowe sztuczki. Podejrzewam, że to było dublowana pięćdziesiąt razy. Ograniczę się tylko do skomentowania szybkiego strzelania, bo to widać - jak najbardziej jest to fajne. Jego technika jak widziałem to strzelanie z palców przy strzale z prawej stronie majdanu i on by strzała mu nie odbijała przy strzelaniu musi kciukiem ją przytrzymywać, o ile dobrze widziałem. Bo ciągnąc strzałę palcami odciągamy ją od majdany, jeśli jest z prawej strony, dlatego zakłada się ją zwykle z lewej strony. Dla mnie to są ciekawostki, nie zagłębiałem się w to za bardzo. Ja mam swoją technikę, w przeszłości próbowałem różnych zmian, eksperymentów by strzelać szybciej, ale wszystkie takie próby powodują, że mój układ mięśniowy doznaje zaburzenia i mam problem w zwykłym strzelaniu. Dlatego nie eksperymentuje z nowymi technikami, trzymam się tego co umiem i co mi dobrze wychodzi.

Boulli, mojego bloga czyta dużo osób początkujących, zaczynających przygodę z łucznictwem lub które chcą zacząć strzelanie. Czy z perspektywy swojego doświadczenia i umiejętności masz jakąś dobrą radę dla osób zaczynających strzelanie?

Jedną zasadniczą: niech się nie boją pytać i zanim podejmą jakąś zasadniczą decyzję o zakupie sprzętu czy wybraniu techniki, niech po prostu podejdą na jakikolwiek trening łuczniczy zanim zaczną zadawać pytania na forach. Na miejscu dostaną łuk do ręki, informacje gdzie kupić, jak strzelać. Będzie to dla nich bardziej pożyteczny niż odpowiedź na forum "kup sobie Diankę". To absurdalna odpowiedź, ja w życiu z "dianki" nie strzelałem i podejrzewam, że gdybym miał "diankę" to zniechęciłbym się - ja lubię krótkie łuki. Wybrałem swój łuk w Byczynie na turnieju, gdzie miałem możliwość wzięcia kilku łuków do ręki, podpatrzenia jak te łuki strzelają. Mnie zawsze podobały się szybkie strzały i dlatego wybrałem wschodni łuk i tak strzelam. Moim zdaniem istotne jest to, by osoby które chcą spróbować, zanim cokolwiek zdecydują, podeszły i pogadały z jakimś łucznikiem. Myślę, że od tego powinno się zaczynać. Łucznictwo to jest kwestia indywidualnego podejścia, osobom początkującym powinno się polecić jakiś trening, jakiś klub, jakieś bractwo, gdzie wezmą łuki do ręki, postrzelają. Pierwszy łuk kupuje się "bo ktoś poradził", drugi kupuje się wiedząc już, czego się chce a dopiero trzeci łuk to jest taki, który sprawia frajdę.

A co mógłbyś poradzić osobom zaawansowanym, które doskonalą swoje umiejętności? 

Tu się nie podejmę udzielania rad, to może zrobić trener, który ma wiedzę. W tej kwestii to bardzo dużą wiedzę ma Piotrek Gonet (z klubu CŁT - przyp.red.), który jako jedyny w Polsce przyłożył się do tego by poszerzyć swoją wiedzę na temat łucznictwa tradycyjnego i by pokusić się o to by być pierwszym w Polsce profesjonalnym trenerem w tej dziedzinie. Z tego co wiem on sprowadzał masę książek anglojęzycznych i koresponduje z kilkoma osobami na ten temat. Zaawansowane kwestie to z Piotrkiem.

I na koniec - wiem, że jesteś zaangażowany też w przygotowanie Ligi Południe, na czym polega twoja rola w tworzeniu Ligi?

Moja rola polega na tym samym, co rola jedenastu innych osób. Liga Południe zaczęła się dawno temu i z założycieli do dzisiaj zostały chyba tylko chyba trzy osoby. W tej chwili każde spotkanie Ligi organizują dwie osoby, które mają wyznaczony status organizatora. U nas to jestem ja i Anka Płotycia. Te osoby spotykają się raz do roku na koniec sezonu, robimy podsumowanie Ligi - co się sprawdziło, co trzeba zmienić. Uwzględniamy oczekiwania ludzi, bo wiele się zmienia w łucznictwie w Polsce co jest bardzo dobre. Dlatego wprowadziliśmy "bojówkę", dlatego zwiększyliśmy odległości, bo ludzie strzelają coraz lepiej w Polsce. Wprowadziliśmy też system pucharowy przy przydzielaniu punktów by wykluczyć wpływ "lepszych dni", gdy zawodnicy uzyskują bardzo dużo punktów. Cały czas coś zmieniamy, cały czas coś kombinujemy by wyjść ludziom na przeciw. Wspólnie ustalamy jak Liga ma wyglądać.

Bardzo dziękuję za wywiad! 





6 komentarzy:

  1. Lubie ten blog ale nie kumam czemu ludzie nie podpisują autorów zdjęć i nie pytają o pozwolenie publikacji....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zwrócenie uwagi, zwykle staram się podać wszystkie źródła zdjęć lub używam materiałów własnych. Tym razem fotografie dodawałem w pośpiechu, jako źródła używając facebooka Pawła Nowaka - na jego życzenie oczywiście i nie zwróciłem uwagi czyjego są autorstwa zdjęcia tam opublikowane. Przepraszam za wykorzystanie Twojego zdjęcia bez zapytania o zgodę.

      Usuń
  2. Jestem fanem tego bloga jest super. Mam pytanko trochę z innej beczki. Czy funkcjonuje jeszcze PSŁT ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Z tego co wiem PSŁT funkcjonuje i ma się dobrze! W końcu mistrzostwa są organizowane co roku, liga korespondencyjna PSŁT dalej działa a polscy reprezentańci biorą udział w zagranicznych turniejach :)

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy wywiad i interesujący człowiek! Łucznictwo może być sportem dla każdego

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja zacząłem w wieku 46 lat przygodę z łucznictwem , ciekawe czy kiedyś spotkam bohatera tego wywiadu ? Daje nadzieję ,że można coś osiągnąć w późniejszym wieku.

    OdpowiedzUsuń