sobota, 9 marca 2013

Przekleństwo Robin Hooda czyli o naprawnianiu zniszczonych osadek.

W miarę nauki strzelania stajemy się coraz celniejsi, nie tylko coraz częściej trafiamy w słomiankę lub inny cel ale też znacząco poprawia się nasze skupienie, czyli zmniejsza się powierzchnia tarczy w którą trafiają wszystkie strzały danej serii. W końcu dochodzimy do etapu, gdy z danego dystansu wszystkie strzały trafiają w czerwone! Może nawet w żółte! A im lepsze wyniki tym więcej tzw "robin hoodów", czyli trafień w osadkę innej strzały...

Na początku taka precyzja cieszy, czasem nawet zrobimy fajną fotkę by wrzucić ją na fejsa, ale ostatecznie kończymy z popsutą strzałą, dość trudną do naprawienia i wesoło nam być przestaje.

Co można z takim uszkodzeniem zrobić?







Montujemy drewnianą osadkę.
Możemy zaopatrzyć się w sklepie w gotową, drewnianą (lub może nawet plastikową?) osadkę i naklejamy ją w miejsce zniszczonej. Oczywiście wcześniej musimy końcówkę strzały przygotować, zeszlifować, zaostrzyć, być może usunąć miękkie kawałeczki drewna i wyrównać ubytki dwuskładnikowym klejem epoksydowym. Efekt będzie trwały i estetyczny. Z tym, że kolor osadki zmieni się nieco. Nasadki tego typu są wykonane z twardego drewna i nie musimy na nie nawijać owijki.






Wklejka.
Możemy do naprawy wykorzystać inną, popsutą strzałę lub nadprogramowy promień. Zasada jest taka, że w krótkim kawałku innego promienia wycinamy identyczną osadę, następnie kawałek promienia z osadą ostrzymy przy pomocy odpowiedniej końcówki wiertarki. Z uszkodzonej strzały obcinamy uszkodzoną część a jej koniec nawiercamy w ten sposób, by w otwór wkleić przygotowaną wcześniej, nową osadę. Na koniec nawijamy owijkę.
Osobiście nigdy tej metody nie stosowałem z braku narzędzi i też po części czasu. Naprawy poczynione w ten sposób są jednak niewątpliwie najbardziej estetyczne i bardzo wytrzymałe.

Robimy epoksydową osadkę.
Trzecią znaną mi metodą, stosowaną przeze mnie na co dzień, jest naprawa przy pomocy kleju epoksydowego, z którego wykonamy brakującą część osady. Opiszę ją szczegółowo, ponieważ uważam ją za najszybszą, najtańszą, bardzo wytrzymałą i szybko dostępną (odpowiedni klej kupimy w niemal każdym sklepie).

 1. Na wstępie usuwamy najpewniej uszkodzoną owijkę ze strzały. Następnie dokładnie przyglądamy się uszkodzonej strzale i decydujemy, które kawałki drewna można skleić a które musimy usunąć. Wszelkie chwiejące się drzazgi i zmiażdżone części strzały musimy usunąć przy pomocy ostrego noża aż uzyskamy stan jak poniżej:




Oczyszczona z resztek drewna osada.


2. Drugim krokiem będzie przygotowanie porcji kleju. Warto zaznaczyć, że lepiej jest zmieszać za dużo niż za mało. Do operacji możemy użyć każdego kleju dwuskładnikowego, natomiast ja polecam Poxipol przeźroczysty - nigdy nie miałem z nim problemu a osadka wykonana takim klejem jest dość ładna i nawet możemy poudawać, że wykonaliśmy ją z kawałka rogu ;-) Nie polecam kleju "Dragon".

Wyciskamy klej na podstawkę, mieszamy i czekamy aż nieco stężeje. W międzyczasie możemy nanieść niewielką warstwę kleju na uszkodzoną strzałę by uzupełnić wszystkie wgłębienia czy wstępnie skleić pęknięcia.
Na tym etapie możemy też przemyśleć włożenie w środek osadki złożonego papierka lub folii aluminiowej. Taki zabieg sprawi, że po wyschnięciu kleju wystarczy tylko wyciągnąć papierek ze środka zamiast wycinać całej szczeliny na cięciwę. Oszczędzimy też nieco kleju, jednak ta operacja wymaga nieco wprawy i na pewno zaklejenie całości i późniejsze wypiłowanie osady jest łatwiejsze.

Schnąca osadka z folią aluminiową w środku.

3. Cokolwiek postanowiliśmy, tężejący klej nanosimy na osadę "z górką", czyli w miejscu zniszczonej osady formujemy klejowego bąbla, który na późniejszym etapie spiłujemy by uzyskać ładną osadkę. Im bardziej precyzyjni jesteśmy w formowaniu kleju, tym mniej kleju będziemy musieli zużyć.


Klej na osadzie formujemy przy użyciu zmoczonego noża lub mokrymi palcami. Gotową strzałę odkładamy do wysuszenia, zgodnie z instrukcją na opakowaniu kleju.

4. Po stwardnieniu kleju i wyjęciu papierka możemy przejść do finałowej obróbki. Nadmiar kleju usuwamy pilniczkiem modelarskim (zestaw do kupienia w każdym markecie budowlanym) lub - dla wygody - kamieniem szlifierskim zamontowanym na wiertarce. Osadę możemy wypiłować dość precyzyjnie, pozwala nam na to twardy klej. Oczywiście nie musimy przesadzać z cienkością skrzydełek osadki - im będzie grubsza, tym będzie bardziej wytrzymała.

Jeżeli nie włożyliśmy w środek osadki papierka, szczelinę pod cięciwę możemy wyciąć brzegiem płaskiego pilniczka. Podczas całego procesu piłowania dobrze jest mieć pod ręką nie zniszczoną strzałę z tego samego kompletu, by porównywać wynik pracy z docelową osadką oraz napięty łuk, by sprawdzać czy nowa osada dobrze leży na cięciwie.

Na samym końcu nawijamy owijkę, najlepiej wykonaną z nici szewskiej (do kupienia w sklepach szewskich) lub innej mocnej nici, według wskazówek z tej strony.

Wyschnięty klej przed szlifowaniem a po nawinięciu owijki.

Praca skończona.


Osadka wykonana w ten sposób będzie bardzo trwała i dość estetyczna (wiadomo, klej to nie drewno...). Naprawiłem w ten sposób już kilkanaście strzał i tylko raz zdarzyło mi się, że epoksydowa osadka złamała się. Metodę jak najbardziej polecam.

Oczywiście "poxipolowych osadek" każdy musi używać na własną odpowiedzialność. Jedyną pewną i zdecydowanie najbezpieczniejszą metodą radzenia sobie z popsutą strzałą, jest jej wymienienie na nową.



Co natomiast możemy zrobić by uniknąć uszkodzenia strzał?

Po pierwsze dbajmy by do jednej tarczy nie strzelało zbyt wielu łuczników, zbyt wieloma strzałami. Gdy widzimy, że "robi się gęsto", należy pomyśleć o zmniejszeniu liczby strzał w serii lub dostawieniu kolejnego celu.

Drugą metodą jest założenie tarcz precyzyjnych i celowanie w różne punkty celu przez jednego czy kilku łuczników. Dodatkowo celowanie do różnych tarczek jest świetnym pomysłem na trening i urozmaicenie strzelania :-)





1 komentarz:

  1. epoksydowa osadka wypróbowana, naprawdę dobry sposób na przedłużenie życia strzale, również polecam:)

    OdpowiedzUsuń