czwartek, 24 maja 2012

Łucznictwo z przymrużeniem oka...?

Tak, w sensie dosłownym- czy do strzelania potrzebne jest nam zamknięte jedno oko? Dzisiaj nieco o technikach strzeleckich.


Zaczynając rozważania nad celowaniem w łucznictwie wypada wspomnieć, iż podstawą jakiejkolwiek techniki jest niezmienny i powtarzalny sposób napinania łuku i zwalniania cięciwy- czyli powtarzalność strzału. Strzelec w trakcie treningu powinien upewnić się, że pewne elementy strzału są niezmienne a mianowicie:

  • pozycja całego ciała względem celu, ustawienie stóp, wielkość rozkroku etc.,
  • pozycja głowy (najlepiej naturalna, wyprostowana), pozycja ramion (rozluźnione ramiona),
  • faza oddechu (zwykle podczas napinania łuku bierzemy wdech i wstrzymujemy oddech aż do zwolnienia cięciwy),
  • sposób trzymania łuku lewą ręką, ten sam stopień minimalnego ugięcia lewego łokcia i sama pozycja łokcia (przedramię ręki łucznej powinno zginać się prostopadle do całego ciała),
  • naciąganie cięciwy zawsze do tego samego miejsca na twarzy (punkt kotwiczenia),
  • stałe miejsce oparcia cięciwy o palce i ten sam sposób zwalniania cięciwy,
  • stałe miejsce podparcia strzały zarówno na lewej ręce jak i na cięciwie łuku.

Każdy z tych elementów jest niezmiernie ważny i przy precyzyjnym celowaniu każdy z nich powinien zostać przez łucznika przemyślany i przećwiczony. Za bardzo pomocne uważam świadome dbanie o powtarzalność powyższych elementów strzału czyli np. każdorazowe sprawdzanie, czy strzała opiera się o majdan w tym samym miejscu co zwykle. Bardzo pomocne są tu wskazówki naszych kolegów czy też nagrania wideo, na których można zaobserwować czy np. strzała za każdym razem jest naciągana na tą samą długość, czy dłoń prawa podczas wypuszczania strzały nie podrywa strzały w górę bądź w dół, lub czy nie pochylamy głowy podczas napinania łuku.

Przy dbaniu o powtarzalność strzału pomocny jest znacznik umieszczony na cięciwie (np. zaciśnięty koralik czy stopiony kawałek sztucznego tworzywa, pod/nad którym zawsze umieszczamy osadę strzały) oraz oznaczone miejsce na majdanie łuku, przy którym zawsze będzie znajdować się strzała (tę rolę może też oczywiście spełniać podstawka pod strzałę). Warto w tym miejscu przypomnieć, że strzała nałożona na cięciwę nie powinna być do niej prostopadła- osadę strzały umieszczamy o około centymetr wyżej od linii prostopadłej do cięciwy- eliminuje to ocieranie się całej długości strzały o dłoń łuczną.



Ale przechodząc do sedna sprawy: dwoma najpopularniejszymi technikami celowanie w łucznictwie tradycyjnym jest metoda "na grot" i metoda "instynktowna". Wypada mi pokrótce przedstawić obie metody.

Podczas celowania "na grot" używamy jednego, dominującego oka (które oko dominuje w naszym przypadku możemy ustalić za pomocą prostych testów, np robimy w kartce mały otwór i patrzymy przez niego na wybrany, niewielki punkt na ścianie. Następnie przybliżamy karteczkę aż dotknie naszej twarzy, cały czas patrząc na wybrany punkt- przez które oko patrzymy obecnie? Zwykle przez "dominujące" :-) ), którym śledzimy wzajemne położenie końcówki grotu i naszego celu.
W takim celowaniu dużo zależy od sposobu kotwiczenia. Jeśli używamy techniki sportowej, czyli dotykamy cięciwą ust a rękę cięciwną chowamy pod brodą, wtedy linia wzroku przenika też przez cięciwę, czyli celując, "umieszczamy" końcówkę grotu dokładnie pod lub nad środkiem celu (lub dokładnie w środku celu), zależnie od odległości. Jest to bardzo precyzyjna metoda, gdyż zgrywając w jednej linii cięciwę i grot, mamy pewność, że w płaszczyźnie poziomej wycelujemy idealnie.
W przypadku kotwiczenia "angielskiego", czyli dotykania dłonią policzka czy nawet dociągania cięciwy w okolice ucha lub dalej (jak czynią Koreańczycy), nie mamy możliwości spoglądania "przez cięciwę", natomiast grot, który śledzimy wzrokiem na tle tarczy, będzie się znajdował zawsze po prawej stronie celu. Czyli nie dość, że musimy podczas celowania ustalić na jakiej wysokości względem środka celu musi znajdować się grot, to jeszcze musimy go przesunąć o pewną odległość w prawo względem środka.

Metoda "instynktowna" pozornie nie zawiera aktu celowania. Strzelając instynktownie nie zamykamy żadnego oka, wzrok koncentrujemy na celu, napinamy łuk i zwalniamy cięciwę. Całe celowanie wykonujemy bez świadomej kalkulacji, niektórzy określają to mówiąc, że "celujemy ciałem". Jest to podobna sytuacja do rzucania śnieżką czy kamieniem- wtedy też nie wykonujemy skomplikowanych obliczeń, nie koncentrujemy wzroku na śnieżce, tylko na uciekającym koledze. Po prostu bierzemy zamach i wyrzucamy pocisk a nasz mózg poza naszą świadomością przewiduje trajektorię lotu, dobiera potrzebną siłę i moment otwarcia zaciśniętych palców.

Każda z wyżej przedstawionych metod może być bardzo skuteczna, mam jednak pewne przemyślenia dotyczące każdej z nich :-)

Po pierwsze, łuk tradycyjny jest urządzeniem pozbawionym celownika- co do tego nie ma wątpliwości. Końcówka grotu zawsze będzie tylko substytutem celownika. Jedynie podczas celowania na specyficzną (dla łuku i strzelca) odległość, będziemy umieszczać końcówkę grotu dokładnie w środku celu, zwykle będzie on musiał znajdować się pod lub nad celem, często zupełnie poza słomianką.

Po drugie, sądzę, że "strzelanie wektorowe" (to taka moja nazwa :-) ), gdy przesuwamy grot względem środka celu o wektor n=(x,y), gdzie x>0 (mówiąc po ludzku: gdy ustawiamy grot w pionie i dodatkowo przesuwamy go w prawo względem celu), jest dużo bardziej zawodne i kłopotliwe niż strzelanie metodą sportową.

Po trzecie, celując "na grot" jesteśmy zmuszeni do zapamiętywania miejsca, które wskazywał koniuszek grotu umieszczony nad lub pod celem lub zapamiętywania odległości, dzielącej końcówkę grotu od środka tarczy. Czytałem, że dawno temu, gdy łucznicy sportowi nie korzystali jeszcze z celowników, podczas strzelania na bliskie odległości kładli przed sobą, na trawie, drewniany "grzybek", na który nakierowywali grot podczas celowania. Ta technika przynajmniej mnie wydaje się strasznie zabawna, ale wiem, że jest stosowana nadal gdy tradycyjni łucznicy wyszukują jakieś charakterystyczne punkty w trawie na które nakierowują koniec grotu... W mojej opinii jest to dość uciążliwe.

I po czwarte- w celowaniu na grot istnieje ryzyko ustawiania grotu nie względem środka celu a względem krawędzi tarczy- dlatego, że zwykle będzie znajdowała się z naszej perspektywy bliżej a więc będziemy musieli wykonać mniejszy wysiłek umysłowy, by zapamiętać odległość przesunięcia grotu. Podczas takiego strzelania ryzykujemy, że nauczymy się strzelać do słomianek o określonym kształcie i rozmiarze. Osobiście wpadłem kiedyś w tę pułapkę i odkryłem, że dużą trudność sprawia mi strzelanie do małych celów czy celów... kwadratowych.


Nie ukrywam, od pewnego czasu jestem zwolennikiem strzelania instynktownego i będę też Ciebie namawiał by nie traktować łucznictwa z "przymrużeniem oka" ;-) Co zyskujemy ucząc się strzelania instynktownego?

  • trójwymiar. Ostatnio nawet cukierki są reklamowane jako 3-D, więc i ja posłużę się tym hasłem: "strzelanie instynktowne jest 3-D" :). Zamykając jedno oko utrudniamy sobie postrzeganie głębi, więc trudniej jest nam oceniać odległość do celu albo śledzić ruch poruszającego się obiektu,
  • strzelanie instynktowne w moim odczuciu jest dużo skuteczniejsze podczas strzelania do celów o zróżnicowanej wielkości i do celów bardzo małych, gdy odległość między grotem a środkiem jest stosunkowo duża,
  • celowanie instynktowne jest też skuteczniejsze podczas strzelania do celów ruchomych np biegnących zygzakiem ludzi (przy pomocy pacynek), gdy nie ma czasu na kalkulowanie położenia grotu,
  • strzelanie instynktowne skraca też długość celowania przez co mniej męczymy się,
  •  strzelanie instynktowne przede wszystkim obniża nasz poziom stresu podczas wypuszczania strzały. To rzecz trudna do opisania, jednak potwierdzają ją osoby, które przerzuciły się na tą metodę po wcześniejszym celowaniu "na grot". Zwyczajnie, pozbywamy się wszystkich świadomych obliczeń, decyzji i ustaleń i wyszukiwania charakterystycznych punktów na trawie czy niebie. Musimy tylko zaufać swojej intuicji, spojrzeć na cel i oddać strzał. Gwarantuję, że to znacznie zwiększa przyjemność płynącą z łucznictwa i jest odczuwane jako prawdziwa ulga.

Cóż, polecam każdemu wypróbować wszystkie przedstawione metody. Zapewniam, że każda z nich może być bardzo celna (osoby uzyskujące wysokie miejsca w turniejach łuczniczych używają jednej z tych przedstawionych metod, ich zmodyfikowanej wersji lub jeszcze innych sposobów celowania). Myślę, że każdy musi dobrać metodę pasującą do jego własnych preferencji i poświęcić dużo czasu na doskonalenie jej by stała się skuteczna. Mam nadzieję, że moje przemyślenia wspomogą ten proces decyzyjny :-)

...dodam jeszcze, że ciekawym uzupełnieniem  metody instynktownej (chociaż pewnie też w pozostałych będzie to użyteczne) jest wizualizacja lotu strzały. Wyobrażanie sobie, którędy strzała pomknie do celu, mnie bardzo pomaga- polecam wypróbować.


Więc jak zwykle- miłego strzelania :-)

9 komentarzy:

  1. I jeszcze jak mrużysz oko, to będą Ci się robić zmarszczki. Ha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strzelanie instynktowne jest super, ale niestety mam wrażenie że nie jest tak precyzyjne jak strzelanie z celowaniem. Osobiście ostatnio stosuje pewien mix tych dwóch metod starając się w poziomie celować majdanem a w pionie na wyczucie. Efekty są niestety takie sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm,zobacz moją notkę "Jak strzelają najlepsi" - moje małe badanie pokazało, że 56% bardzo dobrych łuczników (z całej Polski, wyłonionych w serii turniejów) strzela instynktownie - to daje do myślenia :)

      Na pewno każdy odczuwa spadek celności w trakcie zmiany techniki z "na grot" na instynktowną. Trzeba zacisną zęby i ten przejściowy okres przeczekać.

      Z moich doświadczeń wynika, że na tarczy FITA osiągam bardzo podobne wyniki obiema technikami a biorąc pod uwagę zalety cel. inst. wymienione wyżej, wybór jest dla mnie prosty.

      A poza tym - czy łuk tradycyjny jest tak naprawdę przystosowany do jakiegokolwiek celowania poza instynktownym? Wszystkie właściwe przyrządy celownicze są zakazane na turniejach a czubek grotu zawsze będzie tylko niedokładną namiastką.

      Usuń
    2. "moje małe badanie pokazało, że 56% bardzo dobrych łuczników (z całej Polski, wyłonionych w serii turniejów) strzela instynktownie"
      Moje badanie pokazało że nie masz pojęcia o czym mówisz, to daje do myślenia : ) Kłamiesz i wymyślasz sobie badania. Każdy kto nawet nigdy z łuku nie strzelał może sobie sprawdzić filmiki na yt jak tam strzelają profesjonaliści - KAŻDY ma celownik.

      Usuń
  3. Ten blog to dla mnie prawdziwa rewelacja. Cieszę się jak dziecko, że udało mi się na niego trafić ;) Czytam wszystkie wpisy po kolei i znajduje stopniowo odpowiedzi na wszystkie pytania, które pojawiły się od czasu jak chciałam mieć łuk ;)
    Mam wreszcie od niedawna swój własny, wymarzony (a nie, jak zawsze pożyczony) i uczę się z nim pracować. A wskazówki z bloga są dla mnie świetne. Podziwiam wiedzę, doświadczenie i chęć dzielenia się nią. pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa - powodzenia w strzelaniu! :)

      Usuń
  4. Ciekawie, inspirująco, jestem początkujący, ale instynktownie strzelam celnej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Panowie mam pytanie … po jakim czasie nauki strzelania można powiedzieć o precyzyjnym czy dokładnym strzelaniu i ile razy w tygodniu trenujecie i po ile razy oddajecie strzałów tak mniej wiecej

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale metodą sportowa nje mamy końca strzały na wysokości oka tylko niżej czyli musimy na rękojeści celować prez szczerbinkę jakby wyżej a cel mieć niżej

    OdpowiedzUsuń