środa, 19 listopada 2014

Wywiad Krzysztofem Riebandtem

Jeżdżąc trochę po turniejach łuczniczych widuję różne łuki - głównie produkcji pana Bisoka, rzadziej Styrczuli a jeszcze rzadziej naturalne łuki od pana Nawalnego. Dość często widuję też refleksyjne łuki firmy Grozer, Samick czy Kaya. Gdy około dwa lata temu po raz pierwszy zobaczyłem łuk pana Riebandta na turnieju Ligi Południe, byłem bardzo zainteresowany i nieco zdziwiony. Zainteresowany dlatego, że oto pojawił się w południowej Polsce zupełnie nowy łuk, fajnie wyglądający i świetnie strzelający, zrobiony przez twórcę o którym mało kto słyszał. Zdziwienie natomiast było spowodowane doniesieniami o cenie - bardzo przystępnej, porównywalnej z seryjnymi łukami firmy Łukbis.

Z jednego z łuków pana Riebandta miałem okazję sporo postrzelać - mowa tu o długim łuku o naciągu 14kg, którego właścicielką jest Rynn. Jakie odnoszę wrażenia? Przede wszystkim jest to łuk bardzo celny. Strzały są wyrzucane dość łagodnie, stabilnie. Celności i wygodzie w strzelaniu sprzyja również nie za duża półka pod strzałę, która jest jednak na tyle mała, że łuk zaliczany jest do turniejowej kategorii "bez półki". Dopasowany do kształtu dłoni majdan czyni strzelanie wygodnym a chwyt łatwym do powtórzenia. Łuk jak na swoje 14 kg wystrzeliwuje strzały ze sporą szybkością. Samo wykonanie łuku jest moim zdaniem na bardzo wysokim poziomie, łuk jest bardzo ładny i precyzyjnie wykończony. Obecnie, mimo 2 lat używania, z łukiem nie ma absolutnie żadnych problemów. Kolorystyka i mocno błyszczące wykończenie mi osobiście przypadło do gustu - w kręgu znajomych łuk dostał przezwisko "meblościanka", od kolorystyki i połysku kojarzącego się z PRLowskimi meblami :-) . Niestety nie miałem okazji dłużej przetestować mocniejszych wyrobów pana Riebandta, jednak opierając się na doświadczeniach ze wspomnianym łukiem, mogę z czystym sumieniem polecić wyroby pana Krzystofa, które prezentują bardzo korzystny stosunek jakości wykonania do ceny.


Rynn i jej Riebandt

Łuk na tyle spodobał mi się, że postanowiłem poprosić pana Krzysztofa o krótki wywiad, który możecie przeczytać poniżej. Słyszałem, że pan Riebandt nie narzeka na brak zamówień, ale mam nadzieję, że dzięki mojej notce jeszcze więcej osób pozna tego świetnego wytwórcę polskich łuków.




Proszę powiedzieć parę słów o sobie. Czytelnicy będą też zainteresowani gdzie Pan mieszka i wyrabia łuki.

Nazywam się Krzysztof Riebandt, mieszkam i tworzę moje rękodzieło w małej wiosce "Celbowo" pod Puckiem. Jestem żołnierzem zawodowym  Marynarki Wojennej. Łuczarstwem zajmuje się jak na razie hobbystycznie, łuki buduje w czasie wolnym, dlatego na moje wyroby trzeba czekać czasami nawet miesiąc od rozpoczęcia pracy.



Od jak dawna zajmuje się Pan łuczarstwem? Jak to wszystko się zaczęło i dlaczego wybrał Pan takie zajęcie? Czy łuczarstwo jest Pana głównym źródłem utrzymania a jeśli tak, to kiedy się nim stało?

Łuczarstwem zainteresowałem się w dość  ciekawy sposób. Mój tata kiedyś zbierał broszurki Adama Słodowego pt. "Sam Zrobię", w jednym z nich był artykuł o wykonaniu łuku z drewna wiśniowego. Przeczytałem ten artykuł i pomyślałem, że można by kiedyś coś takiego zmajstrować. Po kilkunastu latach ożeniłem się, urodziły mi się dzieci. Jak zaczęły latać i robić łuki z leszczyny, wrócił pomysł zrobienia porządnego łuku własnoręcznie. Zaczęło się przekopywanie Internetu w poszukiwaniu wskazówek jak zrobić łuk. Natrafiłem na filmy instruktażowe grupy "Lorien", ale były to filmy o łukach z litego drewna. No i wtedy natrafiłem na książkę pt. "Kusza i Łuk" Jarosława Jankowskiego. Po przeczytaniu jej tak naprawdę zacząłem robić łuki. Po kilku miesiącach poszukiwania porządnego materiału zrobiłem trzy pierwsze łuki.
Na wiejskich dożynkach zauważyłem grupę strzelających łuczników a między nimi Mirka Konarskiego i Karola Pisarkiewicza. Pokazałem im swoje wyroby no i byli w głębokim szoku że człowiek który nigdy nie miał do czynienia z łucznictwem zrobił takie łuki.
W dalszych projektach korzystałem z ich doświadczenia i wskazówek.


Ile czasu zajmuje wykonanie łuku?

Wykonanie łuku w zależności od typu i od tego ile mam wolnego czasu, zajmuje od dwóch do czterech tygodni.



Jak wygląda proces projektowania nowego łuku? Czy wzoruje się Pan na jakiś źródłach? Czy stosuje Pan jakieś własne rozwiązania, eksperymenty, unikalne techniki?

Najpierw wykonuje tzw. "prototyp", przestrzeliwuje go.  Jeżeli  zauważam jakieś mankamenty to oczywiście poprawiam je w następnych egzemplarzach. Po prostu nie wypuszczam do ludzi nie sprawdzonych łuków.
Mój łuk prosty wzorowałem na zdjęciach z książki pana Jankowskiego, łuk turecki to całkowicie mój projekt, za to kształt krymsko-tatarskiego jest odwzorowaniem huntera firmy Browning, ale cofnięty majdan to mój pomysł.
W planach mam zrobienie krótkiego (110-120 cm) turka o kształcie bardzo tradycyjnym.


Z jakich materiałów wykonuje Pan swoje łuki? Z jakich gatunków drewna?

Moje łuki powstają w głównej mierze z jesionu. Wszystkie ciemne wstawki w majdanach i gryfach to mahoń. Jeżeli ktoś chce jakiś konkretny kolor to barwię ramiona bejcą. No i oczywiście paski włókna szklanego.


Jakie łuki są Pana specjalnością?

Moją specjalnością są łuki tradycyjne , chociaż czasami mam ochotę spróbować zrobić huntera.


Z jakiego łuku jest Pan najbardziej dumny i dlaczego?

Jestem dumny chyba ze wszystkich moich wyrobów jak użytkownicy je chwalą. A słowa Adama Swobody, że chciałby łuk ode mnie, o czymś świadczą.


Z jakiego łuku/łuków osobiście Pan strzela i dlaczego?

Osobiście strzelam z łuku krymsko-tatarskiego. Mimo, że turki są szybsze, to lekko kopią w rękę (to dzięki siyahom (sztywne zakończenia łuku - przyp. red.) i cięciwie z nierozciągliwej nici (d-45)) - krymy tego nie robią.


Proszę powiedzieć nieco o Pana warsztacie, czyli miejscu w którym powstają łuki, i jego wyposażeniu.

Moje łuki powstają w warsztacie mojego taty, który czasami trochę mi pomaga. W warsztacie znajdują się podstawowe maszyny stolarskie piła, heblarka, frezarka, wiertarka stołowa i pila taśmowa. Jednak dużą część prac przy nadaniu łukowi kształtu wykonuje ręcznie.


Jak należy dbać o Pana łuki podczas ich używania?

Przede wszystkim nie zostawiamy łuków w samochodzie na parkingu w bardzo ciepłe i słoneczne dni, ponieważ klej źle wytrzymuje temperatury powyżej 60 stopni. Po drugie nie rzucamy łuków i nie stukamy o twarde przedmioty, ponieważ laminat źle znosi uszkodzenia mechaniczne i w ostateczności może się rozwarstwiać i pękać.


Jaką trwałość mają Pańskie łuki, tzn jak szybko się zużywają?

Cztery lata temu zrobiłem pierwszy łuk na sprzedaż i do tej pory działa, także nie znam granicznej wartości długości eksploatacji moich wyrobów. :-)

Łuk turecki.

Czy z Pańskich łuków można strzelać w każdej temperaturze i każdych warunkach?

Ja osobiście strzelałem w temperaturze maksymalnej koło 35 stopni i minimalnej -20 stopni. Także w naszym klimacie raczej można z nich strzelać na okrągło.


Czym Pana zdaniem powinien się kierować łucznik podczas wyboru łuku?

W tym temacie nie odkryje niczego nowego, moim zdaniem początkowy łucznik powinien zacząć od długiego, stabilnego łuku, żeby przyswoić sobie prawidłową postawę i technikę strzelania. Początkujący łucznicy często kupują za sztywne łuki - pierwszy łuk powinien być tak sztywny, żeby łucznik po 200 strzale non-stop był w stanie jeszcze napiąć łuk.

Najnowszy łuk krymsko-tatarski bez cięciwy.

A czym powinien charakteryzować się łuk do strzelania turniejowego ?

Moim zdaniem nie jest ważna siła łuku tylko jego stabilność to znaczy każdy strzał powinien być powtarzalny, reszta zależy już od łucznika.


Co w takim razie wpływa na stabilność łuku, na co łucznik powinien zwrócić uwagę?

Im dłuższe i szersze ramiona tym łuk jest bardziej stabilny. Ale nie można popadać w skrajność.
Także dobór strzał do łuku i ich spin czyli giętkość też są bardzo ważne. Sprzęt to nie wszystko, jeszcze ważniejsza jest technika strzelania a jak wiadomo ile łuczników tyle technik strzeleckich :-)

Najnowszy łuk krymsko-tatarski.

Kto z innych polskich i zagranicznych wytwórców łuków jest godny polecenia Pana zdaniem i dlaczego?

Wśród naszych rodzimych producentów zwróciłem uwagę na Sylwka Styrczulę, Łukasza Nawalnego i pana Rozmanowskiego. Widzę, że się szybko rozwijają i ich łuki są bardzo przyzwoite. A Bisok to już długoletnia tradycja.
Zagranicznymi producentami nie interesuje się, bo ich ceny są mało konkurencyjne w stosunku do moich.


Bardzo dziękuję za wywiad!


Na koniec jeszcze kilka zdjęć najnowszego łuku tureckiego... Piękny, prawda?







środa, 12 listopada 2014

Pierwsze Halowe Mistrzostwa Radzionkowa w łucznictwie tradycyjnym

Drodzy czytelnicy, wywiad z panem Krzysztofem Riebandtem jest już gotowy i niedługo pojawi się na blogu - bardzo ciekawy materiał moim zdaniem - tylko jeszcze czekam na parę zdjęć najnowszych łuków...


Autor bloga mierzy...

A tymczasem, bo od dawna niczego na blogu nie było, krótka relacja z Pierwszych Halowych Mistrzostw Radzionkowa w łucznictwie tradycyjnym!

Rozgrzewka...

Turniej odbył się 11 listopada 2014, w hali MOSiR, oczywiście w Radzionkowie. Do turnieju przystąpiło około 45 łuczników z całej Polski. Klasyfikacje były dwie - młodzicy oraz dorośli. Co ciekawe, zwycięzcy w kategorii dorośli wygrali nagrody finansowe (500zł za pierwsze miejsce, 300zł za drugie i 200zł za trzecie). Wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe dyplomy a zwycięzcy stojący na podium piękne puchary. Wpisowe wynosiło 20zł dla osób zgłoszonych wcześniej i 30zł dla zgłoszonych w ostatniej chwili.

Skąd dziewczyny mają takie czadowe, różowe karwasze?!


Zawody były podzielone na dwie części - eliminacje i finał. Podczas eliminacji, wszyscy zawodnicy oddawali po 6 strzałów do 16 tarcz. Jednocześnie na połowie hali sportowej było rozstawionych 8 celów na których pojawiały się różne tarcze. Zobaczyliśmy konkurencje znane z innych turniejów - typowe tarczówki, strzelanie klęcząc i stojąc tyłem, tarcze myśliwskie przedstawiające zwierzęta, tarczę z rycerzem osłaniającym się tarczą czy "precyzję" czyli 6 małych tarczek. Ostatni cel w szeregu był przygotowany do konkurencji "chodzony" podczas której łucznicy oddawali po jednym strzale stopniowo oddalając się lub przybliżając do celu.
Za wszystkimi celami zostały rozwieszone profesjonalne strzałochwyty.


Hala MOSiR.

Cała impreza rozpoczęła się bardzo uroczyście. Przy zgaszonych światłach i w świetle reflektorów, na parkiecie sali pojawiła się maskotka MOSiRu. Następnie na środek zostali kolejno zaproszeni wszyscy zawodnicy do krótkiej prezentacji i wspólnego zdjęcia.


Prezentacja zawodników przed turniejem.


Pamiątkowe zdjęcie z "Mosirkiem"

Podczas zmagań wszyscy łucznicy stanęli w kolejce. Każda osoba kolejno przechodziła od tarczy do tarczy. Następnie, gdy wszyscy łucznicy oddali strzały do wszystkich tarcz, organizatorzy wymieniali tarcze na poszczególnych celach i po raz kolejny wszyscy uczestnicy, kolejno przechodzili od tarczy do tarczy.


Organizacja zawodów była bardzo sprawna. Po pierwszej rundzie eliminacji zawodnicy byli wywoływani przez prowadzącego zawody, przez co czekanie było mniej uciążliwe. Niestety, taka formuła zawodów powodowała spore przerwy w strzelaniu - między jedną rundą strzelania a drugą każdy miał około godziny przerwy.
Jednak mimo tej niedogodności trzeba przyznać, że MOSiR dbał o zawodników też w czasie przerw. Dla strzelających była dostępna herbata i przekąski oraz ciepły posiłek w postaci bigosu - podobno smacznego :) Dostęp do toalet i wygodnych miejsc siedzących to kolejna zaleta turnieju w Radzionkowie. Jednak organizacja zawodów w profesjonalnym obiekcie sportowym ma bardzo wiele zalet :-)


Przerwa na herbatę...

Bigos.

Do finału przeszło 16 zawodników. Raz jeszcze tarcze zostały zmienione, tym razem na wyjątkowo trudne i nietypowe cele. Finał zawodów został skrócony, prawdopodobnie z powodu problemów technicznych. Po ostatniej kolejce składającej się z 8 tarcz, organizatorzy podliczyli wyniki, rozdali dyplomy a zwycięzców zaprosili na podium.

Nagrodzeni juniorzy.


Puchary

Finałowa 16-stka

Łucznictwo tradycyjne w hali to zupełnie inne strzelanie niż to do którego wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni. Odległości były niewielkie, tarcze dużo mniejsze niż zazwyczaj - mocne łuki nie miały już żadnej przewagi nad tymi słabszymi. Warunki pogodowe oczywiście nie miały żadnego znaczenia, nie było tak dokuczliwego jesienią wiatru czy deszczu, wszyscy zawodnicy mogli też strzelać w wygodnych strojach.

Pomimo otoczenia kojarzącego się ze sportami olimpijskimi, zawody zachowały przyjacielski i rodzinny charakter znany z innych zawodów w łucznictwie tradycyjnym. Wielu zawodników przyszło z dziećmi i rodzinami.



Zawody w hali radzionkowskiej były z punktu widzenia uczestnika bardzo udane i osobiście mam nadzieję, że współpraca z halą MOSiRu będzie kontynuowana. Nie mam jednak pewności, czy dyrekcja hali nie przestraszyła się z powodu uszkodzeń do których doszło. Niestety, profesjonalne strzałochwyty zawiodły. Chybione strzały potrafiły przejść przez wiszące kurtyny i doszło do uszkodzenia zarówno ściany hali jak i kaloryferów. Sądzę, że organizatorzy wyciągną wnioski i następnym razem od początku zawodów zabezpieczą kaloryfery dodatkowymi płytami a same strzałochwyty powieszą w większej odległości od ściany. Sądzę też, że w turniejach halowych należałoby zrezygnować z konkurencji w których celem jest trafienie w brzeg tarczy lub tarcze w takich konkurencjach należałoby umieszczać na dużo większych celach.


Jeżeli za rok impreza zostanie powtórzona, na pewno się na niej pojawię - do czego zachęcam i zapraszam w imieniu organizatorów. Pierwsze Halowe Mistrzostwa Radzionkowa to kolejny mały krok w kierunku popularyzowania łucznictwa tradycyjnego nie jako dziwacznego hobby uprawianego po krzakach, w czapce z piórkiem, ale jako pełnoprawnego i bardzo atrakcyjnego sportu. Oby tak dalej!

Wszystkie zdjęcia pochodzą z fanpage'a MOSiRu i zostały wykorzystane za zgodą obiektu.

Marzenia drużyny KKŁT...